Tytuł: Dziewczyna, która igrała z ogniem.
Autor: Stieg Larsson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria: Millennium
Recenzja:
W drugim tomie trylogii kryminalnej Millennium śledzimy dalsze emocjonujące przygody dwójki bohaterów, Lisabeth Salander i Mikaela Blomkvista, których losy ponownie się splatają. Lisabeth na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności jest podejrzana o popełnienie ciężkiego przestępstwa i ścigana przez policje. Mikael nie wierzy w jej winę i zaczyna prowadzić własne śledztwo. Zaczyna się dramatyczny wyścig z czasem…
Drugi tom historii niezwykłej dwójki
bohaterów. Akcja toczy się rok po wydarzeniach, które miały miejsce w Hedestad .
Książke można podzielić na dwie części.
Pierwsza cześć to opisy z życia Lisabeth i Mikaela. Druga to konkretne wydarzenia,
o których mówi opis na okładce.
Tym razem pierwsze i najważniejsze
skrzypce gra Lisabeth Salander. Autor
wprost zasypuje nas wiadomościami na jej temat. W końcu poznajemy jej historię w mniejszym lub
większym stopniu prawdziwą. Informacje
mamy podane na tacy, od czytelnika zależy, które z nich uzna za prawdziwe, a
które od razu odrzuci. Całość jest
spekulacjami i domysłami. Dopiero w tej części ukazany jest cały potencjał
Lisabeth, jej spryt, determinacja, upór oraz zaskakująca inteligencja, która
jest więcej niż przeciętna. Najlepszym tego dowodem, jest przechytrzenie
zarówno policji jak i prywatnych detektywów.
Nie spotkałam jeszcze w żadnej z
przeczytanych dotąd książek, postaci tak niepowtarzalnej. Lisabeth nie należy
do osób normalnych, temu nie możemy
zaprzeczyć. Jest w niej coś co przyciąga i jednocześnie pochłania. Fascynuje i
prowadzi do tego, że czytelnik chciałby się utożsamić z jej osobą, mimo
niektórych wad.
Każdy z nas ceni sobie siłę
charakteru, niezależność, zaradność i determinacje. Wiele osób może się ze mną
nie zgodzić, jednak faktem jest, że człowiek w głębi siebie właśnie takie cechy
chce posiadać. Każdy z nas chciałby umieć zapanować nad wydarzeniami, które nas
spotykają. Mieć siłę stawić czoła problemom, najgorszym koszmarom. Właśnie to
jest znak „firmowy” Lisabeth – niewyobrażalna siła.
Nie będę ukrywała, że piekielnie
imponuje mi ta postać. Jest nieprzewidywalna, moralna – według własnych zasad,
niepokonana. Jakimś cudem zawsze wychodzi z każdej opresji (przynajmniej na
razie) bez szwanku.
Autor ani na moment nie obniżył
poprzeczki, którą ustawił sobie naprawdę wysoko przy pisaniu pierwszego tomu. Wręcz ją podwyższył,
wprowadzając zarówno bohaterów jak i dalszą historię na nowy etap.
Świetnym posunięciem autora było
skupienie się na postaci Lisabeth. Żaden inny bohater nie ma tak złożonej
osobowości. Z każdą kolejną przeczytaną stroną, czuć niedosyt, co bez wątpienia
świadczy o bardzo dobrym stylu autora i przemyślanym rozwojem wydarzeń.
Nie zabrakło też „wisienki na torcie”.
Przyznam się szczerze, że kolejny raz dałam się nabrać niepozornemu stylowi
autora. Razem z bohaterami prowadziłam swoje prywatne śledztwo, bogatsza o
informacje z wszystkich trzech śledztw. Jak można się domyślić ja miałam trochę
łatwiej niż oni. Jednak wszystkie moje przypuszczenia obróciły się w pył. Autor
udowodnił, że potrafi zaskoczyć i to w wielkim stylu, który dosłownie „wbija w
krzesło”. I właśnie za ten element zaskoczenia cenie autora i jego błyskotliwy
umysł.
Na koniec chce powiedzieć, że nie
czytałam jeszcze tak fenomenalnej książki. Treść daje do myślenia. To od nas
zależy jakie wyciągniemy z niej wnioski i jak ja zinterpretujemy. A przede
wszystkim co zrobimy ze zdobytą wiedzą, bo to, że ją zdobędziecie nie ulega
wątpliwości.
„Nigdy nie zadzieraj z Lisbeth Salander. Jej nastawienie do świata jest
takie, że jeśli ktoś grozi jej pistoletem, ona załatwi sobie większy.”